Blog o codzienności. O historiach prawdziwych, zaobserwowanych, naszych. O sprawach ważnych, koniecznych i tych mniej istotnych. O drobiazgach tkających życie, radości z rzeczy małych, ufności nie zawsze łatwej. O pięknie, sile marzeń i zwyczajności dnia. Poszukiwaniach, pytaniach i odnajdywaniach. O sercu kobiety... Jest mi niezmiernie miło gościć Cię tutaj. Usiądź wygodnie, poczuj się dobrze, jak u siebie. Kawy czy herbaty?

poniedziałek, 14 grudnia 2015

34 lat temu nie mogłabym...

34 lata temu nie mogłabym zrobić tego wpisu. Nie tylko dlatego, że w wieku 3 lat nie posiadałam umiejętności obsługi komputera czy płynnego zapisywania swoich myśli; i nie tylko dlatego, że wówczas w Polsce nie było dostępu do Internetu, ale przede wszystkim dlatego, że tamtego dnia można było niewiele. 13 grudnia 1981 roku na podstawie niezgodnego z Konstytucją dekretu Rady Państwa, w Polsce wprowadzono stan wojenny. Odcięta łączność telefoniczna, czołgi na ulicach miast, aresztowania i represje bohaterów narodowych walczących o normalność w naszym przywiślańskim kraju - to tylko niektóre elementy ówczesnej codzienności. Chylę czoła przed bohaterami tamtych dni, którzy nie dali się zwieść propagandzie i ułudzie "współpracy". Jednym z nich niewątpliwie jest Andrzej Gwiazda - człowiek o takim życiorysie, że chciałoby się być na jego miejscu. Chylę czoła i słucham z uwagą. Oni wciąż wiele mają nam do powiedzenia: 


Wypowiedź Andrzeja Gwiazdy podczas wczorajszego V Marszu Wolności i Solidarności.






4 komentarze:

  1. dzień dobry :) Wtedy w ogóle nie było internetu, a pierwszy komputer osobisty ZX Spectrum zaczął pojawiać się w prywatnych domach tak gdzieś od 1983 roku.
    Słuchałam wczoraj Pana Andrzeja Gwiazdy z wielką sympatią. To człowiek, który nie dał się wplątać w żadne układy i pozostaje wierny ideałom Solidarności do dziś. Z tego powodu od 1989 roku nie opływa w dostatki, mówiąc oględnie. A wydawałoby się, że potrafimy docenić swoich bohaterów....

    Ja ten dzień pamiętam bardzo dobrze, bo miałam wtedy 20 lat. Pobiegliśmy rano do kościoła Św. Stanisława Kostki, mszę odprawiał ksiądz Jerzy Popiełuszko razem z proboszczem Boguckim. Studzili nasze gorące głowy. Dwa dni wcześniej, w piątek 11.12.81 zakończył się nasz studencki strajk na uczelniach. Pamiętam, jak dziś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam do tego wpisu link do dobrej wiadomości:
    http://niezalezna.pl/73913-koniec-ukrywania-tw-czesc-zastrzezonych-akt-ipn-przestanie-byc-tajna

    To nadzieja na to, że przestępcy i zdrajcy Polski przestaną być kryci.
    Madzia M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się też stanowcza reakcja pani premier naszego rządu na brednie wygadywane przez szefa PE Schultza:

    wpolityce.pl/polityka/275030-szydlo-oczekuje-ze-schulz-przeprosi-polske-w-tej-chwili-to-sa-zupelnie-nieuprawnione-i-nieprzyjete-w-opinii-politycznej-swiata-wypowiedzi

    Wreszcie ktoś się nie boi sprzeciwić dyktatowi unijnemu
    Madzia M.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja pamiętam ,że 12 grudnia pojechaliśmy na Jasną Górę, bo właśnie zakończył się strajk na uczelni. Po nocnej modlitwie była chwila na odpoczynek w Sali Różańcowej. Nad ranem ktoś zaczął wszystkich budzić przekazując informację że właśnie ogłoszono stan wojenny... Potem modlitwa i powrót do domu z obawą - co teraz... Dopiero teraz są ludzie,którzy chcą naprawdę zapewnić nam wolność... Otaczam Ich swoją modlitwą Ewa

    OdpowiedzUsuń