Blog o codzienności. O historiach prawdziwych, zaobserwowanych, naszych. O sprawach ważnych, koniecznych i tych mniej istotnych. O drobiazgach tkających życie, radości z rzeczy małych, ufności nie zawsze łatwej. O pięknie, sile marzeń i zwyczajności dnia. Poszukiwaniach, pytaniach i odnajdywaniach. O sercu kobiety... Jest mi niezmiernie miło gościć Cię tutaj. Usiądź wygodnie, poczuj się dobrze, jak u siebie. Kawy czy herbaty?

poniedziałek, 28 listopada 2016

Święci nieznani, święci zapomniani - św. Józef Sebastian Pelczar

Św. Faustyna, św. Rita, św. Katarzyna, św. Monika, św. Tereska od Dzieciątka Jezus, św. Józef, św. Antoni, św. o. Pio, św. Jan Paweł II (i wielu, wielu innych - tutaj) - to święci, o których wie cały świat. To oni właśnie - ci najbardziej znani - najczęściej są wybierani, by towarzyszyć nam w naszych życiowych zmaganiach i by w naszym imieniu pukać do bram Nieba. To święci, którzy mają pełne ręce roboty.

Ale są i tacy święci, których nie znamy lub o których nie pamiętamy, a którzy może właśnie czekają, byśmy ich odnaleźli i zwrócili się do nich z tym, co dla nas trudne i niemozliwe. Jednym z nich wydaje się być św. Józef Sebastian Pelczar (1842-1924) - ksiądz, biskup, ojciec duchowy, teolog, pisarz, patriota, profesor i rektor UJ, założyciel Zgromadzenia Sióstr Sercanek. Niezwykły człowiek o wybitnym umyśle i wielkim sercu. Przypomniany szerzej przy jego beatyfikacji (1991 r.), a następnie przy kanonizacji (2003 r.), po czym słuch o nim zaginął. Jednak nie wszyscy zapomnieli. A na pewno nie 32-letnia dziś Justyna Zych z Korczyny (na zdjęciu z relikwiami św. Józefa Sebastiana), której 15 lat temu uratował życie:  "Rankiem 9 stycznia 2001 r. siedemnastoletnia Justyna Zych z Korczyny - rodzinnej wioski bpa Pelczara - wyszła z domu na autobus, który miał ją zawieźć do szkoły. Po przyjeździe do Krosna wysiadła na przystanku i chciała przejść na drugą stronę ulicy. Wtedy wpadł w nią z dużą prędkością samochód dostawczy typu "bus". Dziewczyna dostała się pod koła samochodu, który powlókł ją jeszcze kilka metrów... W tym czasie przejeżdżali tamtędy lekarze, którzy natychmiast wysiedli z samochodu i pobiegli do dziewczyny, aby ją ratować. Justyna nie oddychała, wyczuwalne było jeszcze tętno na tętnicach szyjnych. Wezwano na miejsce
wypadku karetkę pogotowia, która przyjechała w ciągu czterech minut. Lekarze podjęli reanimację dziewczyny i przewieźli ją do krośnieńskiego szpitala. Tam stwierdzono u niej: wstrząs mózgu, złamania kości czaszki, spęcznienie tkanki mózgowej, krwiaki wewnątrzczaszkowe, obustronny obrzęk tarcz i siatkówek oczu, liczne rany i stłuczenia na całym ciele, złamanie kości miednicy. Lekarze robili wszystko, co tylko było możliwe, by ratować jej życie, ale spodziewali się, że może umrzeć jeszcze tego samego dnia, gdyż obrażenia, jakie odniosła, zwłaszcza urazy czaszkowo-mózgowe wraz ze stłuczeniem mózgu, nie dawały praktycznie żadnych pozytywnych rokowań.


O wypadku powiadomiono rodziców Justyny. Matka - Helena Zych - natychmiast pojechała do szpitala. Ponieważ stan Justyny był bardzo ciężki, ordynator oddziału, na którym leżała, poprosił matkę o wyrażenie zgody na pobranie jej narządów do przeszczepów w razie zgonu. Lekarka pracująca w szpitalu dodała matce trochę otuchy mówiąc, żeby się modliła, bo przecież wszystko w rękach Boga…

Po powrocie do Korczyny pani Helena poszła do kościoła, by zamówić Mszę św. w intencji ocalenia życia córki. Dwa dni po wypadku do skrzynki przy relikwiach bł. Józefa Sebastiana Pelczara w kościele w Korczynie pani Helena złożyła prośbę o ocalenie życia córki. - Kiedy dowiedziałam się, że moje dziecko może umrzeć zaniosłam prośbę do błogosławionego Józefa Pelczara. Nie przestawałam wierzyć, że Justyna będzie żyła. 11 lutego, kiedy w naszym korczyńskim kościele modliłam się za przyczyną błogosławionego o ocalenie życia córki, poczułam ulgę i jakby pewność, że wszystko będzie dobrze - opowiada pani Helena. 

W intencji Justyny modliło się wiele osób. W kilku kościołach sprawowana była Eucharystia w intencji jej uzdrowienia. Drugą karteczkę do bł. biskupa z Korczyny z prośbą o uzdrowienie córki pani Helena złożyła 28 stycznia. Następnego dnia Justyna po raz pierwszy otworzyła oczy i zaczęła wodzić oczami po ludziach, którzy zbliżali się do jej łóżka. Kilka dni później można ją już było normalnie karmić. Potem z każdym dniem było lepiej, tak że 9 marca jeszcze w trakcie leczenia - Justyna zaczęła sama chodzić. Stopniowo stawała się coraz bardziej samodzielna i sprawna, podjęła nawet naukę, starając się nadrobić wielomiesięczną nieobecność w szkole. Dzięki przychylności grona pedagogicznego oraz pomocy koleżanek i kolegów nadrobiła zaległy materiał klasy III, a potem ukończyła szkołę". (Źródło i więcej informacji: tutaj).

________________

Św. Józefa Sebastiana Pelczara przypomniała mi Kasia, która jest z nim bardzo zaprzyjaźniona i która za jego wstawiennictwem doświadczyła już wielu łask i małych-wielkich cudów codziennych. Od tej pory i ja nie potrafię przestać o nim myśleć. Ciągle czegoś nowego się o nim dowiaduję i z coraz większym podziwem patrzę na tego świętego. I z coraz większą ufnością przedstawiam mu swoje z sprawy, a szczególnie tę jedną, najważniejszą... Wiem, że się nie zawiodę.


Modlitwa o uproszenie łask za wstawiennictwem św. Józefa Sebastiana oraz skrzynka intencji znajdują się na stronę Zgromadzenia Sióstr Sercanek - tutaj. Można tam znaleźć także liczne pisma i myśli biskupa, a także bliżej go poznać. A jeśli doświadczycie jego wstawiennictwa, to piszczcie śmiało;)


Wszechmogący, wieczny Boże w Trójcy Świętej Jedyny, 
wielbię Cię i dzięki Ci składam za łaski 
udzielone świętemu Józefowi Sebastianowi, 
którego natchnąłeś gorącym nabożeństwem 
do Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanej Dziewicy Maryi.
Spraw, abym za jego przykładem ukochał(a) to Boskie Serce
i aby Ono stało się dla mnie źródłem uświęcenia i pociechy.
Za przyczyną świętego Józefa Sebastiana, wysłuchaj moją modlitwę 
i udziel mi łaski .... , o którą Cię z ufnością proszę. Amen.


Niech będzie Bóg uwielbiony w swoich świętych!


Fot. tutaj

8 komentarzy:

  1. Blog znowu żyje! Hurra! zaglądam tu po dłuższym czasie i nie wiem w co oczy wbić - tyle nowych wpisów;) szaleństwo;) dzięki wielkie za powrót do starego nawyku częstego wrzucania czegoś nowego na bloga. w zanieczyszczonym świecie internetu taka przestrzeń jest potrzeba. dorota

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się ustawiam w kolejce do św. Józefa Sebastiana Pelczara (mam nadzieję, że nie jest długa;)
    Św. Józefie Sebastianie proszę o poukładanie moich osobistych spraw. Ty wiesz o co chodzi - zadziałaj z Twoją mądrością i delikatnością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Święty Józefie Sebastianie, powierzam Ci dziś moją sprawę. Proszę o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia Justyny Zych jest niesamowita. Św. Józef Pelczar poruszył wtedy chyba całe Niebie. Ma moc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że i w mojej sprawie go poruszy;) Choć mój przypadek w porównaniu z przypadkiem Justyny nie jest może tak trudny, to jednak bardzo potrzebuję pomocy. Dobrze, że mamy świętych.

      Usuń
  5. Ratunku! Ratunku! Ratunku!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę o nawrócenie mojej kochanej żony i nasze pojednanie, nieustannie ją kocham niech i ona mnie znów pokocha proszę o pomoc i wstawiennictwo z Panem Bogiem

    OdpowiedzUsuń