Blog o codzienności. O historiach prawdziwych, zaobserwowanych, naszych. O sprawach ważnych, koniecznych i tych mniej istotnych. O drobiazgach tkających życie, radości z rzeczy małych, ufności nie zawsze łatwej. O pięknie, sile marzeń i zwyczajności dnia. Poszukiwaniach, pytaniach i odnajdywaniach. O sercu kobiety... Jest mi niezmiernie miło gościć Cię tutaj. Usiądź wygodnie, poczuj się dobrze, jak u siebie. Kawy czy herbaty?

czwartek, 31 grudnia 2015

Jaki był ten rok?

Ostanie godziny 2015 roku mijają powoli. Choć dzień ten traktuję jak każdy inny, to jednak skłania on do pewnego zatrzymania i refleksji. Będzie o mojej ulubionej metaforze - o perle. Często wracam do tego tematu, bo perła wciąż pozostaje dla mnie symbolem szczególnym z wielu względów. I tu przytoczę fragment pewnej konferencji "Sposób, w jaki powstaje perła jest niezwykły. Tworzy się w ciele mięczaka wyniku jego zmagania się z ciałem obcym, np. ziarenkiem piasku, które dostaje się do jego wnętrza. Ciało mięczaka produkuje wówczas woreczek perłotwórczy otaczający owo ziarenko i rozpoczyna wydzielenie substancji perłowej. Niezwykłe, prawda? Można więc powiedzieć, że perły rodzą się w bólu, w trudzie, w zmaganiu. Przepiękna metafora. Żeby narodzić się perłą, trzeba w życiu doświadczyć czegoś więcej niż tylko radości i szczęścia. Trzeba dotknąć trochę cierpienia, zmierzyć się z jakimś bólem, z jakąś trudną sytuacją, sprawą po ludzku nie do rozwiązania. To powoduje, że zaczyna się w nas toczyć rzecz tak niezwykła. Choć może jeszcze tego nie dostrzegamy; może nie jesteśmy do końca świadome tej wartości, może tak jak małże chowamy swoją perłę w twardej skorupie naszego lęku, zwątpienia, żalu, rozczarowania, niespełnionych marzeń, pretensji... Szukając duchowego znaczenia procesu powstawania perły, warto zwrócić uwagę na dwuznaczność języka polskiego. To nieopisane piękno może się zrodzić komuś, kto jest mięczakiem. Niedolą duchowego mięczaka jest to, że nie ma on dostępu do własnej tajemnicy, do prawdy o sobie. Mięczak rozpaczliwie zna jedynie swój ból i trudną sytuację, wie, co to utrapienie i cierpienie. Nieświadomy jest, że w sobie toczy rzecz tak niebywałą, wartość niezwykłą".

Jaki był ten rok? Robiąc bilans zysków i start, można spróbować popatrzyć na niego pod tym kątem - ile perły on w nas utoczył. Wtedy paradoksalnie to, co było startą, może okazać się nieocenionym zyskiem. I warto zrobić coś jeszcze - opuścić swoją skorupę. Jak? Przyjść do Tego, który ma dostęp do prawdy o nas, do tajemnicy naszego serca, do tego, co zrodził nasz trud.

środa, 30 grudnia 2015

Życie w pełni za kratami wolności

Za tymi kratami zaczyna się prawdziwa wolność; za tym kratami jest pełnia życia. Kiedy zobaczyłam je po raz pierwszy (1 listopada br.), przeraziły mnie. Tym bardziej, że za nimi zostawiałam bliską mi osobę (pisałam o tym tutaj). Brakuje mi Edytki; brakuje mi wspólnych rozmów, Jej mądrej rady, wspólnej modlitwy. Dlatego spotkanie z Nią w minioną niedzielę, uważam za najpiękniejsze wydarzenie tegorocznych świąt. Deo gratias! Dzięki Ci, Boże, za dar tego spotkania. Brak słów, by wypowiedzieć całą radość i wzruszenie; otrzymałam przedziwną duchową siłę, którą emanuje tamto święte miejsce. 

Klasztor Sióstr Klarysek w Starym Sączu powstał w 1280 r. i był trzecim klasztorem św. Klary na ziemiach polskich (po powstałym w 1245 r. klasztorze w Zawichoście, przeniesionym do Skały, a następnie do Krakowa, oraz powstałym w 1357 r. klasztorze we Wrocławiu). Klasztor w Starym Sączu trwa nieprzerwanie na tym samym miejscu najdłużej ze wszystkich znajdujących się w Polsce konwentów sióstr św. Klary. Ponad 700 lat historii, tradycji, nieustannej modlitwy. Fundatorką klasztoru w Sączu była św. Kinga, córka króla Węgier Beli IV, która już jako dziecko została przeznaczona królowi


poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nowenna - 30.12.2015

Matko Boża Nieustającej Pomocy, Twojemu czułemu, kobiecemu sercu powierzam wszystkie czytelniczki tego bloga, wszystkich nam bliskich, wszystkie nasze sprawy. Bez względu na to co robimy, gdzie mieszkamy, ile mamy lat, jaki mamy zawód, jaki status społeczny; czy jesteśmy żonami czy niezamężnymi, mamami czy bezdzietnymi, szczęśliwymi czy pogrążonymi w smutku. Powierzam nas Tobie Maryjo, najpiękniejsza i najdzielniejsza z niewiast, zasłuchana i zapatrzona w Jezusa. Od Ciebie chcemy się uczyć, za Tobą podążać, z Ciebie czerpać.

Matko Nieustającej Pomocy, módl się za nami, prowadź nas, wspieraj,  umacniaj, chroń.

niedziela, 27 grudnia 2015

Słowo Boże na niedzielę - 27.12.2015

"Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. 

 Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi" (Łk 2,41-52).

sobota, 26 grudnia 2015

Radość (nie tylko od święta)

Wczoraj było o samotności w święta, a więc pośrednio i o smutku. Dziś o jego przeciwieństwie, czyli o radości. Tej zwyczajnie nadzwyczajnej, tej nie od święta;  radości serca i radości duszy, dostępnej dla każdego bez wyjątku, która jest (jeśli chcemy) tajną bronią o ogromnej sile rażenia. Czasem nam się wydaje, że radość jest zarezerwowana tylko dla wybranych - dla tych, którym spełniają się marzenia, realizują wszystkie plany, a życie układa po ich myśli; owszem, wówczas może jest łatwiej. Ale radość może być dobrem obfitującym w Twoim życiu. Choć czasem trzeba o nią zawalczyć.  Trzeba podjąć decyzję świadomego i konkretnego sprzeciwienia się duchowi smutku i rozpaczy. Trzeba zrobić pierwszy krok nawet wbrew sobie, nawet wbrew temu, co się czuje. Ten rodzaj wysiłku zawsze przynosi upragnione owoce. Sposobów i pomysłów na te walkę jest wiele. 

1) Wdzięczność. Dla mnie to pierwsza broń, po którą sięgam, gdy smutek i przygnębienie czai się za zakrętem. Dziękuję za to, co mam i czym zostałam obdarowana. Czasem robię to na siłę, wbrew sobie, z oczami pełnymi łez. Przychodzę pod krzyż, klękam przed Najświętszym Sakramentem, albo zwyczajnie siadam z podkulonymi nogami w rogu sofy i - dziękuję. Dziękuję za życie, za zdrowie, za rodziców, rodzeństwo, pracę, bliskich; za to, że miał mi kto podać kubek ciepłej herbaty, gdy byłam chora. (Mam sprawdzoną zasadę, że wymieniam minimum dziesięć rzeczy/spraw za które dziękuję).

piątek, 25 grudnia 2015

Samotność w święta

Dziwny temat jak na święta Bożego Narodzenia. Zastanawiałam się nawet, czy wypada pisać o samotności i smutku serca, w święta, które powszechnie uznawane są rodzinne i radosne. Po namyśle stwierdziłam, że wypada. A może nawet trzeba? I że jeśli jest to dziwność, to tylko pozorna. Samotni są wśród nas. Czasem siedzą tuż obok, przy wigilijnym stole, dyskretnie ocierając łzę z policzka. Niektórzy już nie płaczą. Z założoną na twarz maską (najstaranniej dobraną do okazji i towarzystwa), robią dobrą minę do toczącej się gry, udając, że wszytko jest w porządku. Inni są obojętni na to, co dzieje się wokół - w końcu to kolejny rok, w którym nic się nie zmieniło, a nadzieje okazały się zwodnicze. Są i tacy, którzy towarzystwa w te święta nie mają. Na ich stole znajdują się tylko dwa nakrycia - jedno dla domownika, a drugie dla nieznajomego gościa, który i tak nie zapuka do drzwi ich samotni. 

Od wczoraj nie mogę przestać myśleć i modlić się za te osoby. Towarzyszę im duchowo i tulę z nadzieją do Dzieciątka. Rozumiem samotność i ból, którego wypowiedzieć się nie da. Miałam kilka wigilii w swoim życiu, gdy wszystkie potrawy były przyprawione jednakowo - samotnością. Wokół był śmiech, radość, kolędy, prezenty. A ja siedziałam przy tym samym stole, w tym samym pokoju, z tymi samymi ludźmi i czułam, że jestem w innym świecie. Maska na twarzy nie zdradzała sekretów serca. Pełna dyspozycyjność do uśmiechu, zaangażowanie w przygotowanie potraw czy zabawy z dziećmi - także nie. Od kilku lat jednak nie muszę udawać. Serce nie pęka z bólu. A radość i pokój płynące z tych świąt są prawdziwe i dające siłę do działania i dobrego życia. Skąd ta przemiana? - W mojej samotności narodził się Jezus. Z nicości wyłoniło się światło. On jest prawdziwym pocieszeniem serca. Rodzi się i wszytko się zmienia. Tulę w ramionach Dzieciątko - Ono ukazuje mi, co jest ważne w życiu. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. On naprawdę zapala światło tam, gdzie panują ciemności. Przynosi radość tam, gdzie panuje smutek. Nadzieję tam, gdzie zakrólowało zwątpienie.

Modlę się w te święta za samotnych, opuszczonych, porzuconych. O Boże narodzenie w sercach. O doświadczenie Jego miłości, która zrobi w życiu rewolucję. "Kochaj nas mały Panie, betlejemskiej nocy potęgą...". 
Posłuchajcie: 

czwartek, 24 grudnia 2015

Szczęśliwi z miłości

"Bądź szczęśliwa z miłości" - to najkrótsze, a równocześnie najpiękniejsze życzenia, jakie otrzymałam na tegoroczne Święta Bożego Narodzenia. W nich mieści się wszytko czego pragnę, do czego dążę, za czym tęsknię. Przesyłam je dalej. Przesyłam je Wam, drodzy Czytelnicy bloga, i modlę się, abyście byli szczęśliwi z miłości! W Waszych rodzinach, w zwyczajności dnia, przy wigilijnym stole. Bez względu na to, ile Was przy tym stole zasiądzie, jak będzie smakował barszcz, co będzie w Waszych sercach w tym momencie. Bądźcie szczęśliwi z miłości! Bóg jest miłością (por. J 4,8).

"W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu" (1 J 4,9). Jezus - najwyższe Imię. Chwała Panu!

wtorek, 22 grudnia 2015

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Plaster miodu

Pamiętacie ubiegłoroczny adwentowy "Plaster miodu"? Kubek gorącej herbaty w rękach (może z miodem, może z cytryną, a może gorzkiej)? I stałą godzinę 21:21?

W tym roku ociec Adam Szustak, pomimo stałego cyklu adwentowego #JESZCZE5MINUTEK, zaproponował nam także stary, dobry, sprawdzony "Plaster miodu". Pierwszy plaster położony został na nasze serca 17 grudnia  i był to Psalm 19, czyli Oczywista oczywistość. Kolejne: 18 grudnia - Psalm 20, czyli Wezwane Imię), 19 grudnia - Psalm 21, czyli Ogień), 21 grudnia - Psalm 22, czyli Na krańce ciemności), 22 grudnia - Psalm 23, czyli Z perspektywy owcy. Kolejne odcinki jak zwykle na Languście na palmie. Zachęcam, polecam, na pewno warto. To inwestycja w siebie, w swój rozwój osobisty, w duchowy wzrost. Psalmy są piękne, a w interpretacji ojca stają się jeszcze piękniejsze, bo bardziej zrozumiałe.

Bądźcie dzielni i działajcie!

Pan Bóg jest bardzo konkretny. Gdy Go wzywamy, zawsze przychodzi, gdy prosimy - nie pozostawia nas bez odpowiedzi. Posyła swoje Słowo, które staje się wskazówką, drogowskazem, umocnieniem. "Bądźcie dzielni i działajcie, a Pan poszczęści dobremu" (Krk 19,11) - to usłyszałam, gdy pytałam Go, co dalej ma się zadziać w pewnej przestrzeni mojego życia, która obecnie jest 'zawieszona'. Czy nadal ma w niej być maksymalne zaangażowanie i kreowanie nowej (starej) rzeczywistości? Czy raczej zrobić krok w tył i przejść na przedwczesną 'emeryturę'? A skoro pytałam konkretnie, to Pan Bóg konkretnie odpowiedział i rozwiał wątpliwości - Krk 19,11. Słowa te obecnie znajdują się w widocznym dla oczu miejscu i stoją na staży, by nie zapomnieć o tym Bożym konkrecie. 

A rzecz dotyczyła "Pereł dla świata" i szerszego projektu z którym związany jest ten blog. Pytałam akurat o ten obszar, ponieważ Słowa Jana Pawła II z listu "Mulieris Dignitatem" (o godności i powołaniu kobiety) nie dają mi spokoju i ciągle grają w duszy niecichnącą melodię: „Nadchodzi godzina, nadeszła już godzina, w której powołanie niewiasty realizuje się w pełni. Godzina, w której niewiasta swoim wpływem promieniuje na społeczeństwo i uzyskuje władzę nigdy dotąd nie posiadaną. Dlatego też w chwili, kiedy ludzkość przeżywa tak głębokie przemiany, niewiasty przepojone duchem ewangelicznym mogą nieść wielką pomoc ludzkości, aby nie upadła”. Te słowa zobowiązują, przynaglają, nie pozwalają na pasywność. Polecam Waszej modlitwie ten nowy projekt, który będąc w okresie prenatalnym, jednak powoli dojrzewa i nabiera coraz konkretniejszych kształtów.

Nowenna - 23.12.2015

"Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana "(Łk 1,39-45).

Maryjo błogosławiona, Maryjo, która uwierzyłaś, Tobie zawierzam na czas zbliżających się Świąt, całą społeczność "Pereł dla świata". Zawierzam nasze rodziny, bliskich, sąsiadów, przyjaciół, nieprzyjaciół, wszystkie nasze intencje. Spraw byśmy byli pełni pokoju, pełni Bożej radości, szczęśliwi z miłości... Matko, Nieustającej Pomocy, módl się za nami.

niedziela, 20 grudnia 2015

Słowo Boże na niedzielę - 20.12.2015

"Oto idę, abym spełniał wolę Twoją, Boże" (Hbr 10, 7) - chciałabym tak na sto procent pójść za Tobą, Boże. Tak maksymalnie Ci zawierzyć, jeszcze mocniej zaufać, pójść za tobą i z Tobą dokądkolwiek poprowadzisz. Nie chcę się dłużej asekurować, obawiać przyszłości, oglądać wstecz. Z Tobą wszytko jest możliwe, z Tobą jest dobrze - jest tak jak ma być. Zaradź memu niedowiarstwu, mym zwątpieniom i upadkom.

"W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.(Łk 1,39-45)

sobota, 19 grudnia 2015

Idealna na wigilijny stół

Sobotnim odwiedzinom u mojej siostry na ogół towarzyszy (oprócz radości wspólnego spotkania oczywiście), także zaspokajanie potrzeb podniebienia. Dzisiaj może nie była to zbyt wykwintna potrawa, ale jednak ta, którą uwielbiam - surówka z kiszonej kapusty z jabłkiem, cebulą i olejem lnianym. Jest coś niezwykłego w połączeniu tych zwykłych smaków, co sprawia, że jest ona dla mnie nie tylko przystawką do dania głównego, ale także... deserem;) Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jest to faktem. A dzisiaj z Klaudią stwierdziłyśmy, że surówka idealnie będzie się nadawać na wigilijny stół i że spróbujemy przekonać mamę, by starą (pod względem tradycji, a nie świeżości), serwowaną od lat surówkę z kapusty, zastąpić właśnie tą. 

Oprócz walorów smakowych surówka ma także wiele walorów zdrowotnych. Zawiera żelazo, witaminę C, pożyteczną florę bakteryjną, odkwasza i wzmacnia organizm, działa przeciwzapalnie. Polecana jest także dla osób z chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicy. I co ważne  - nie powoduję wzdęć. Jak zrobić? Przygotować: 0,5 kg kiszonej kapusty, 0,5 kg cebuli, 5 jabłek, 1 łyżkę cukru, 150 ml świeżego oleju (lniany lub inny) oraz sól do smaku. Wykonanie: cebulę posiekać, posolić i wygnieść ręką aby zmiękła, dodać kwaśną kapustę (niepłukaną), wsypać cukier, wymieszać i dodać jabłka starte na dużych otworach, dodać olej i wymieszać. Spróbujcie i dajcie znać jak wam smakuje;). 

środa, 16 grudnia 2015

Coraz więcej normalności

Z ogłoszeniem dzisiejszego wyroku uniewinniającego redaktora Wojciecha Sumlińskiego, nadzieja na normalność w naszym kraju powraca coraz mocniej. Sąd Rejonowy Warszawy Woli w osobie sędziego Stanisława Zduna, uniewinnił dziennikarza śledczego od stawianych mu zarzutów płatnej protekcji przy weryfikacji WSI. Myślę, że o konsekwencjach tego wyroku będzie jeszcze głośno i że opinia publiczna dowie się kto jaką rolę odgrywał w III RP. Od początku śledziłam tę sprawę i momentami rodził się we mnie lęk - lęk przed życiem w kraju, w którym bezkarnie można stosować takie metody nacisku, manipulacji, kłamstwa, kombinacji operacyjnych. Że za tymi metodami stoją wysocy urzędnicy państwowi (w tym przypadku stał także ten najwyższy), a także prokuratura (dzisiejszy wyrok jest okrzyknięty jako kompromitacja prokuratury). Brutalne wtargnięcie do mieszkania dziennikarza o 6:00 rano pod spreparowanymi zarzutami, aresztowanie, zastraszanie, permanentne śledzenie jego i członków rodziny, niszczenie do granicy ludzkiej wytrzymałości. Mec. Marek Markiewicz tak skomentował dzisiejszy wyrok: "Nawet jeśli pięć procent z książki redaktora Sumlińskiego jest prawdą, to jest to skandal. Pięć lat pokazywano go jak wariata, a teraz okazuje się że on miał rację. Został strasznie skrzywdzony (...), stracił parę lat swojego życia (...) próbował nawet targnąć się na swoje życie. Ten człowiek wszedł w tryby  machiny, którą miał opanować, a która go zgniotła na oczach szerokiej publiczności" (źródło tutaj).

Wojciech Sumliński pytany przed dziennikarza wPolityce.pl o to, jak spędził dzisiejszy dzień  (bo nie było go na sali rozpraw), odpowiedział: "Moja rodzina, żona Monika, wszyscy bardzo ciężko przeżywaliśmy tę sprawę. Chcieliśmy tego dnia być razem. Ja uważałem, że powinienem pojechać na ten wyrok, ale pod wpływem Moniki pojechaliśmy do Kodnia pomodlić się do Matki Boskiej. Bo Jej i Panu Bogu chcieliśmy zawierzyć tę sprawę, tak jak to robiliśmy od samego początku. Będąc tam zatelefonował do mnie mój mecenas (Waldemar Puławski - przyp. red.) mówiąc mi, że jestem uniewinniony. Podziękowałem Matce Boskiej, bo wiedziałem, że od tej pory moje życie zaczyna się na nowo. I od teraz całe moje życie musi być podziękowaniem. Ta sprawa to dla mnie namacalny dowód, że jeśli zawierzy się Bogu, to można wygrać nawet ze służbami specjalnymi. Coś, co do niedawna wydawało mi się prawie niemożliwe, ale z Panem Bogiem nadzieja nie umiera nigdy. Być może moje odwoływania się do Boga kogoś drażni, denerwuje. Ale ja nie dbam o to, bo ja wiem, że to Bóg mnie przez to przeprowadził, bo jak tak po ludzku, to nie miałbym sił mając takich wielkich przeciwników posiadających wiele narzędzi, którymi mogli mnie niszczyć i wykorzystywali je. Mam świadomość, ale tego nigdy się nie dowiem, jak wielkie naciski musiały być na pana sędziego. Mogę się tylko domyślać. I chciałem mu też podziękować, że mimo nacisków, jakie one by nie były, to jednak ocenił sprawę zgodnie ze stanem faktycznym" (cały wywiad tutaj). Poniżej podaję linki do stron o Sumlińskim, z których więcej można się dowiedzieć o tej niebywałej sprawie. Zachęcam do przeczytania. Te wiedzę powinniśmy wszyscy posiadać.

wtorek, 15 grudnia 2015

"Konfidenci"

"Konfidenci" to najnowsza książka autorstwa trzech znakomitych historyków: Witolda Bagieńskiego, Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego. Wstęp do niej napisał Antoni Macierewicz, szef MON. Dla mnie te nazwiska są rękojmią jakości tego dzieła. Pierwsze spotkania autorskie odbyło się w symbolicznym dniu - 13.12.2015 r. Oto nagranie:



O książce autorzy mówią także tutaj.

Moc rodzicielskiego błogosławiństwa

Inspiracją do zrobienia tego wpisu stały się dzisiejsze rozmowy niedokończone, które o 21:30 będą emitowane w Radiu Maryja. Dyskusja będzie dotyczyć mocy rodzicielskiego błogosławieństwa. Temat niezwykle ważny nie tylko dla rodziców, ale dla nas wszystkich. Błogosławieństwo ma potężną moc - jego siła kruszy zło, łamie przekleństwo, neutralizuje złorzeczenie. Jest bezcennym darem, jaki możemy dać drugiemu człowiekowi. Jest także celną bronią w nierozumieniach i konfliktach - możemy błogosławić naszym oponentom. Choć jest to trudne, to jednak niezwykle pożyteczne. Wówczas nienawiść nie ma dostępu do naszego serca, łatwiej jest nam przebaczyć i darować urazy. Do tego zresztą zachęca nas Słowo Boże: "Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie!" (Rz 12, 14).

"Każdy ochrzczony może wypowiadać słowa błogosławieństwa. Niepotrzebna jest do tego specjalna, liturgiczna formuła. Jest to forma modlitwy wstawienniczej. To wzywanie imienia Bożego nad daną osobą, uwielbienie Boga w niej, prośba o opiekę i pomoc. Naturalnym miejscem udzielania błogosławieństwa jest dom. Rodzice powinni jak najczęściej wypowiadać głośno słowa błogosławieństwa nad dziećmi. Ma to znaczenie religijne, ale i czysto ludzkie, psychologiczne, tworzy zdrową atmosferę. Jest wyrazem akceptacji, zachęty, pokazaniem swojej miłości, troski, uwagi. Stanowczo za rzadko w rodzinach pada słowo „kocham cię”. Gdyby w naszych domach więcej było błogosławieństwa niż przekleństwa, działoby się z pewnością w nich lepiej.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Dwa dni wolnego z Templetonem

Sobotnie odwiedziny u brata, który kilka dni wcześniej został zaatakowany przez rotawirusa, nie były najlepszym pomysłem. Zaowocowały u mnie pierwszym od 10 lat pracy L4. Do tej pory choroby miały swoją przestrzeń w dni wolne od pracy (sama się często dziwiłam skąd mój organizm wie, kiedy może chorować, by nie zarwać ani jednego dnia w szkole). Dziś było inaczej. Od 4 rano walczyłam o przeżycie i wizytę u lekarze trzeba było złożyć. Pani doktor kuknąwszy w rejestr wyraziła swoje zdumienie, że tak sporadycznie ją odwiedzam i pogratulowała odporności. Wdzięczna za mądre porady i pomoc medyczną, wyszłam z gabinetu z nadzieją, że ten stan (niższej niż przeciętna zachorowalności) pozostanie niezmieniony.

Mając zatem przed sobą perspektywę dwóch dni wolnych i nie mając siły, by zbytnio się forsować, spojrzałam na odkładany od miesięcy stosik książek "czekających na swój czas". Sięgnęłam po pierwszą z góry pozycję - "Uniwersalne prawa życia" Sir Johna Templetona, która trafiła do kolekcji jako ostatnia. Dostałam ją od Ewy w miniony piątek, na pamiątkę naszego pierwszego spotkania w Tarnowie. Miły gest, miła niespodzianka. Ale Ewa taka właśnie jest - dla niej liczą się szczegóły, bo wie, że życie przez to smakuje lepiej. Jestem wdzięczna Bogu, że obdarzył mnie takimi przyjaźniami i takimi ludźmi. To mój ogromny skarb i moje życiowe bogactwo. A sama książka zapowiada się interesująco i na pewno zostanie jej poświęcony jeszcze nie jeden wpis. "Kto ma władzę nad swoim umysłem, ma władzę nad swoim światem" - to jeden z fragmentów tej lektury, którą nasz rodzimy filozof, ks. prof. Michał Heller, rekomenduje słowami: "Jak amerykańską strategię sukcesu ("od gazeciarza do milionera") przenieść do sfery życia duchowego? Sir John Templeton wie, jak się to robi. Własnym wysiłkiem pokonał odległość prawie od zera do wielkiej fortuny. I przypisywał to, w dużej mierze, swojej duchowej energii. Myśli są jak rzeczy. "Powstają w umyśle, po czym przemieszczają się w czasie i przestrzeni jak fale na jeziorze, oddziałując na wszystko, z czym się zetkną". Panowanie nad myślami jest pierwszym warunkiem duchowego rozwoju.W tej książce Czytelnik znajdzie solidną motywację do tego, by podjąć autentyczna pracę nad sobą i mnóstwo praktycznych rad, jak się do tego zabrać".

Nowenna (16.12.2015)

"Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj" (modlitwa św. Bernarda z Clairvaux). 

Matko Boża Nieustającej Pomocy, Tobie powierzam nasze życie i nasze sprawy. Życie i sprawy naszych bliskich, tych, których kochamy i tych, których kochać nam trudno. Błogosław nam w każdym czasie i każdym miejscu. Powierzam Twemu sercu wszystkie intencje pozostawione na tym blogu. Przemieniaj nas i nasze życie, tak byśmy się coraz bardziej podobały sobie i Bogu. (Ikona obok pochodzi z kościoła parafialnego w Zgłobicach k. Tarnowa - tam zostały powierzone wszystkie nasze sprawy).

34 lat temu nie mogłabym...

34 lata temu nie mogłabym zrobić tego wpisu. Nie tylko dlatego, że w wieku 3 lat nie posiadałam umiejętności obsługi komputera czy płynnego zapisywania swoich myśli; i nie tylko dlatego, że wówczas w Polsce nie było dostępu do Internetu, ale przede wszystkim dlatego, że tamtego dnia można było niewiele. 13 grudnia 1981 roku na podstawie niezgodnego z Konstytucją dekretu Rady Państwa, w Polsce wprowadzono stan wojenny. Odcięta łączność telefoniczna, czołgi na ulicach miast, aresztowania i represje bohaterów narodowych walczących o normalność w naszym przywiślańskim kraju - to tylko niektóre elementy ówczesnej codzienności. Chylę czoła przed bohaterami tamtych dni, którzy nie dali się zwieść propagandzie i ułudzie "współpracy". Jednym z nich niewątpliwie jest Andrzej Gwiazda - człowiek o takim życiorysie, że chciałoby się być na jego miejscu. Chylę czoła i słucham z uwagą. Oni wciąż wiele mają nam do powiedzenia: 


Wypowiedź Andrzeja Gwiazdy podczas wczorajszego V Marszu Wolności i Solidarności.


niedziela, 13 grudnia 2015

Słowo Boże na niedzielę - 13.12.2015

III niedziela Adwentu nazywana jest gaudate, czyli radujcie się. Gaudate in Domine! Dzisiejsze Słowo zachęca nas do tej radości. Ale przynosi coś jeszcze - zapewnienie, że Pan jest z nami i że przy Nim nic złego stać nam się nie może: "Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego" (Księga Sofoniasza). "Oto Bóg jest moim zbawieniem, będę miał ufność i bać się nie będę" (Księga Izajasza). "Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie" (List do Filipian). To ważne dla mnie słowa. Dziękuję Ci za nie Bogu. Dziękuję za to, że czyta moje serce i je rozumie. Za to, że gdy lęk i obawa czai się zakrętem, On przychodzisz wcześniej. Gdy smutek skrada się cichaczem, On jest przed nim. Bóg jesteś blisko. Jemu  zawierzam moje życie, cele, pragnienia, czyny, zamiary, wszystko. Bądź błogosławiony, Panie.

"Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela: król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce! Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz - On zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości, (jak w dniu uroczystego święta)" (So 3,14-18a).

sobota, 12 grudnia 2015

Koncert fortepianowy

"Nie lubię słuchać swojej muzyki z wyjątkiem Koncertu fortepianowego, bo to mój autoportret" - tak w jednym z wywiadów powiedział Wojciech Kilar. Zawsze, gdy chcę być bliżej artysty i bardziej go zrozumieć, słucham tego właśnie koncertu.


To tylko fragment - namiastka genialnej całości. Koncert wykonany przez Pomeranian Philharmonic Orchestra pod batutą Jacka Błaszczyka. Przy fortepianie Paweł Kowalski. Zamieszczam go z życzeniami pięknej soboty i ciepłymi pozdrowieniami dla wszystkich czytelników Pereł dla świata.

piątek, 11 grudnia 2015

Takie piękne życie

"Ciociu, ciociu, przyjedź do nas. Mikołaj przyszedł i zostawił u nas prezent dla Ciebie!" - oznajmił piskliwy głosik Emilki podczas naszej porannej rozmowy telefonicznej w minioną niedzielę. Początkowo pomyślałam, że to żart lub forma szantażu małej ulubienicy cioci (żeby czym prędzej przyjechała), ale determinacja Emilki w zapewnianiu, że Mikołaj naprawdę cioci zostawił prezent, nie pozostawiała złudzeń. Owszem, byłam zaskoczona, bo wydawało mi się, że Mikołaj do dużych dziewczynek już nie przychodzi.  Nic bardziej mylnego. Przyszedł. I jak to z Mikołajem zazwyczaj bywa - trafił w dziesiątkę.

"Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara" to historia życia kompozytora, napisana piórem Barbary Gruszki-Zych. Kilar ukazany w niej jest bardzo prywatnie, bardzo blisko i co niezwykle cenne - z perspektywy jego duchowości. "Psalm 136 wciąż na mnie czeka. „Chwalcie Pana, bo jest dobry, bo na wieki łaska jego” (...) Nieustannie powracam do jednego pytania, które zadaję sobie w moich wieczornych modlitwach; nie wiem, dlaczego to mnie właśnie spotkało takie piękne życie? Jestem dość niezorganizowany, trochę leniwy, niepewny swoich racji, a dostałem tyle wspaniałych łask Bożych (...) Mimo że się trochę nacierpiałem, to wszystko we mnie jest tylko wdzięcznością za to życie" - tak w 2012 r. w rozmowie do Gościa Niedzielnego (TUTAJ) powiedział autorce. Na kartach "Portretu..." mówi znacznie więcej. Otwieram i czytam z zapartym tchem...

Tylko godzinka (z cyklu Spotkania z Mistrzem)

Jedna, krótka godzinka. Tylko jedna w całym tygodniu. I tylko jedna tak wyjątkowa. A jednak ciężko mi ją było dziś wygospodarować. Bo przecież...

...bo przecież jeszcze tyle rzeczy dziś do zrobienia, tyle e-maili do napisania, przecież babcia czeka na telefon. A w dodatku trzeba jeszcze zakupy zrobić, i mieszkanie ogarnąć, bo jutro z rana wyjeżdżam na weekend. Czy zatem nie wystarczyłoby dziś zostać tylko na 10 minut na adorację? No dobrze, może 15? Koniecznie trzeba aż godzinę? Tak. Koniecznie. Bo to jest święta godzina. To godzina, w której odradza się to, co umarłe, oczyszcza to, co zbrukane, uzdrawia to, co chore. Przyjdź, Panie Jezu i rozszerzaj mój umysł, bym mogła pojąć więcej i zobaczyć więcej. Rozszerzaj moje serce, bym mogła kochać  mocniej i być dla tych, którzy potrzebują. Opalaj mnie promieniami Twojej miłości, ogrzewaj mnie Twoim ciepłem, oświecaj Twoim Słowem. Potrzebuję Ciebie, potrzebuję Twoich wskazówek, potrzebuję Twojej miłości. Zostaję zatem, by z Tobą pobyć, by Cię posłuchać, by Cię wielbić. "Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kręgu szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną; co uczyni, pomyślnie wypada" (Psalm 1). Skrótacja tego Słowa zaprowadziła do Księgi Jozuego (Joz 1,8), do Psalmu 119, do Jeremiasza (Jr 17,8) i w końcu do Ezechiela (Ez 47, 12). Pan Bóg upomina się o człowieka.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Wyjść na pustynię, żyjąc w mieście

"Pustynia, o jaką chodzi w naszym życiu nie jest kategorią przestrzenną, lecz raczej egzystencjalną. Tworzą ją sytuacje, w których człowiek konfrontuje się chociażby z własną samotnością, z lękiem, z prawdziwym obliczem swojego „ja”, z pokusami i jednocześnie w nich doświadcza bliskości Boga, zrazu niewyraźnie słyszy Jego głos i doznaje wewnętrznej przemiany" (źródło: katolik.pl).

Urzekł mnie ten artykuł. Wychodzę na moją pustynię. Spotykam Tego, który przychodzi...
(fot. tutaj)

Nowenna

Modlitwa Piusa IX: "O Matko Nieustającej pomocy, Ikono miłości, Twe zatroskane spojrzenie ogarnia nasze cierpienia, a ufne spojrzenie Twojego Syna wiedzie nas przed oblicze miłującego Ojca. Wspomagaj nas Matko, byśmy nieśli Twój obraz braciom i sistrom rozproszonym na całym świecie, stając się misjonarzami dobra, piękna i radości życia Ewangelią. Otwórz nasze serca na krzyk ludzi pozbawionych nadziei, aby wszyscy uwierzyli Miłości. Ucz nas rozważać i wypełniać słowa Twojego Syna, naszego Odkupiciela. Pozwól nam iść razem z Tobą w blasku Twojej wiary, abyśmy kiedyś mogli wspólnie kontemplować oblicze miłującego Ojca, który z Synem i Duchem Świętym żyje i króluje na wieki wieków. Amen".

W najbliższą środę podczas naszej cotygodniowej nowenny będziemy modlić się we wszystkich naszych intencjach, a szczególnie tych, które pozostawiane są na blogu "Perły dla świata". Matko Boża Nieustającej Pomocy, módl się za nami, wspieraj nas, przemieniaj w prawdziwe perły dla świata.
(fot. AJ)

niedziela, 6 grudnia 2015

Cuda nasze powszednie

„Cuda nasze powszednie” - to opowieść Doroty Łosiewicz o zwykłych ludziach, którzy przeżyli niezwykłe wydarzenia. Według ludzkiej logiki nie miały one prawa się wydarzyć, a jednak…

Co do tego, że cuda zdarzają się każdego dnia, nie mają wątpliwości bohaterowie tej książki, którzy z radością dzielą się tym, co ich spotkało, a co teoretycznie jest niemożliwe. Nagłe uwolnienia z nałogów, poczęcia, do których miało nigdy nie dojść, niespodziewane uzdrowienia czy normalne życie, mimo, że lekarze zapowiadali wegetację. I wreszcie nieoczekiwane spotkania, które zmieniają życie. By to zrozumieć potrzeba jednego: wiary (z opisu książki). Warto dodać, że swoją książkę Dorota Łosiewicz pisała będąc w czwartej ciąży, a to, co ją osobiście spotkało, pozwoliło jej stać się bohaterką własnej książki. "Cuda nasze powszednie" to książka, która udowadnia, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, tylko my musimy nauczyć się mu ufać, prosić i zawierzyć wszystko. Uroczysta premiera książki odbędzie się 08.12.2015 roku, o godz. 19 w Domu Pielgrzyma Amicus przy Sanktuarium bł. ks. Jerzego Popiełuszki (ul. Stanisława Hozjusza 2 w Warszawie). Jeśli przeczytacie, zachęcam Was do podzielenia się z nami. A może sami doświadczyliście małych wielkich cudów, o których warto opowiedzieć...? (Źródło: tutaj).

Dotyk świętości

Ojciec Zbigniew Strzałkowski urodził się w Tarnowie - moim rodzinnym mieście, mieszkał w pobliskiej Zawadzie, chodził do szkoły średniej ulicą, którą ja obecnie codziennie chodzę. Wczoraj w Peru odbyła się jego beatyfikacja. Mocno poczułam dotyk świętości...

Ojciec Strzałkowski zginął w 1991 roku w Peru strzałem w plecy i tył głowy z rąk terrorystów Świetlisty Szlak. W kontekście tej męczeńskiej śmierci przychodzą na myśl przychodzą słowa testamentu innego męczennika - o. Christiana de Cherge: "Gdyby pewnego dnia zdarzyło się – a mogłoby to być już dzisiaj – że padnę ofiarą terroryzmu, który zdaje się obecnie zagrażać wszystkim cudzoziemcom zamieszkującym w Algierii, pragnąłbym, aby moja wspólnota, mój Kościół, moja rodzina pamiętali, że moje życie było oddane Bogu i temu krajowi. By zdali sobie sprawę, że Jedynemu Władcy wszelkiego życia to moje nagłe odejście nie było obojętne. By modlili się za mnie; bo jakże mogłem zostać uznany za godnego złożenia takiej ofiary? By potrafili związać moją śmierć z tylu innymi, które są równie okrutne, lecz pozostają ledwie zauważone i bezimienne. Moje życie nie jest więcej warte niż jakiekolwiek inne.
(fot.tutaj)

Słowo Boże na niedzielę - 06.12.2015

Dziś Słowo Boże z opóźnieniem. Wybaczcie, ale to z powodu dzisiejszego dnia. Naśladując św. Mikołaja musiałam dotrzeć do oczekujących na niespodzianki pociech. I tak zeszło. Nadrabiam braki czym prędzej. I życzę Wam (nam), by Słowo Boże prowadziło nas po ścieżkach naszego życia.

Ba 5,1-9: Złóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Oblecz się płaszczem sprawiedliwości, pochodzącej od Boga, włóż na głowę swą koronę chwały Przedwiecznego! Albowiem Bóg chce pokazać wspaniałość twoją wszystkiemu, co jest pod niebem. Imię twe u Boga na wieki będzie nazwane: Pokój sprawiedliwości i chwała pobożności! Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na Wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał. Wyszli od ciebie pieszo, pędzeni przez wrogów, a Bóg przyprowadzi ich niesionych z chwałą, jakby na tronie królewskim. Albowiem postanowił Bóg zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana. Na rozkaz Pana lasy i drzewa pachnące ocieniać będą Izraela. Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem.

piątek, 4 grudnia 2015

Love me by Yiruma

Z ciepłymi pozdrowieniami na zakończenie tygodnia...

(YouTube, Yiruma, Love me)

Ekotriathlon - konkurs promujący zdrowie

Kilkudniowa cisza na blogu spowodowana obowiązkami zawodowymi. A wśród nich -  prowadzeniem szkolnego ekobloga Ekochemicy. To właśnie tam ostatnio pojawiło się sporo wpisów o tematyce prozdrowotnej, które zostały nadesłane w ramach III części Olimpiady Interdyscyplinarnej EKOTRIATHLON. Jeśli chcielibyście zajrzeć - zapraszam;)

Można też zagłosować na wybrane prace. Zasady głosowania podane są tutaj. Jeśli chcecie, jeśli możecie - zachęcam;)
(fot. plfreepik.com)